wtorek, 30 września 2014

Piątek z serialem.

Praktycznie co piątek ta sama śpiewka: dziecko już smacznie chrapie, jest godzina 21, a zatem wcale nie tak późno, wystarczająco dużo czasu by zobaczyć sobie jakiś film. Do wyboru telewizja, dvd albo internet. I tu zaczyna się problem, bo filmów ogrom, a na coś się trzeba zdecydować. Czy zobaczyć coś głupiego, nie wymagającego zaangażowania intelektualnego z oferty kablówki, czy może odkurzyć wreszcie 6 najlepszych filmów Hitchcocka, z których co jakiś czas zaczynamy oglądać M jak Morderstwo, by obudzić się w połowie i stwierdzić, że nawet nie pamiętamy, w którym miejscu zasnęliśmy. Żeby zobaczyć coś w internecie trzeba najpierw sprawdzić ile gwiazdek ma film na filmwebie, następnie zerknąć na recenzję by dojść do wniosku, że jednak to nie taki film chcemy oglądać. Jest już 22, jesteśmy poirytowani taką straszną stratą czasu/wieczoru (wypowiadam się tutaj jako rodzic, dla którego każda minuta kiedy dziecko śpi, a my jeszcze nie śpimy jest na wagę złota). I co robimy? Odpalamy serial.

Przeczytałam ostatnio w jakiejś mądrej gazecie zdanie "powiedz mi jaki serial oglądasz, a powiem ci kim jesteś" (no dobra to nie była żadna mądra gazeta tylko pewnie jakaś Polityka, czy inny Newsweek) i że w USA po serialowych preferencjach ludzie oceniają czy dana osoba jest dla nich interesująca czy wcale. Coś w tym musi być. Nie wiem jak ja wypadłabym w takiej analizie. Na pewno wśród fanów Gry o tron wypadłabym blado, bo nie byłam w stanie przejść nawet przez 15 minut odcinka. Za to wspólny język znajdę z osobami oglądającymi serial Mad Men (ogląda go połowa moich znajomych). Trudno w jednym zdanie co tak bardzo porywa w tej historii, może właśnie historia. Pamiętam jak w pierwszych dwóch seriach podobało mi się jak zostało pokazane  "rónouprawnienie" panujące w przedstawianym w serialu czasie. Zachowałam też w głowie obraz kiedy rodzina głównego bohatera robi piknik, po czym wstają sobie zwyczajnie i odchodzą do samochodu zostawiając po sobie masę śmieci. Widocznie w tamtych czasach było to zachowanie zupełnie społecznie akceptowalne, tak jak palenie i picie w czasie pracy. Te szczególiki powodują, że serial jest po prostu super, a każdy inny traktujący o zamierzchłych czasach jest po prostu słabszą kopią. 



Moim ostatnim piątkowym numerem jeden jest serial The Knick z Clivem Owenem w roli głównej. Mroczny klimat nowojorskiego szpitala z początku XX wieku, odkrycia rewolucjonizujące medycynę, ukazanie niewyobrażalnych dla współczesnego człowieka warunków w jakich przeprowadzano operacje, a do tego lekarze uzależnieni od kokainy i siostry zakonne przeprowadzające po godzinach aborcje. Mieszanka wybuchowa. Jeśli jeszcze nie znacie to polecam. Na zachętę posłuchajcie soundtracku:



Często wolimy obejrzeć odcinek serialu bo jest krótszy od pełnometrażowego filmu i istnieje duże prawdopodobieństwo, że oglądając wieczorem dotrwamy do końca. Niestety, czasem treść wciąga tak bardzo, że tego samego wieczoru sięgamy po kolejne odcinki i nagle jest 4 rano. Pamiętam, że miałam tak z Trawką, gdzie w pierwszych dwóch sezonach na koniec każdego odcinka zadawałam sobie pytanie co zrobi Nancy Botwin? Odpowiedź okazywała się ciekawa przez pierwsze dwa sezony, później scenarzystom wyraźnie zabrakło pomysłów i całość nie była już taka fajna. 
Opowieści w odcinkach wciągają nawet najbardziej opornych (mam takiego opornego w domu), który zaczął kątem oka oglądać ze mną Homeland i po jakiś czasie wciągnął się w poczynania irytującej bohaterki. Jednak po dwóch sezonach daliśmy sobie spokój, wydaje mi się, że autorzy zrobiliby lepiej też podejmując taką decyzję. Na pewno innego zdania jestem na temat twórców bijącego rekordy popularności House od Cards. Znakomita obsada aktorka i zapierający dech w piersiach wątek tej opowieści to tylko dwa z licznych pozytywów. Nic tylko zasiąść i oglądać. W piątek rzecz jasna, oczywiście jeśli nie macie śpiących za ścianą dzieci lepiej wyjść i spotkać się ze znajomymi albo poczytać książkę, ale o tym innym razem. 

A wy jaki seriale polecacie mi na długie zimowe wieczory?

niedziela, 14 września 2014

Niedziela/Diorama






 





Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy w dzielnicy Wedding, na warsztatach i małych targach artystów Diorama. Przez cały dzień na tej imprezie można było uczyć się siotodruku, tanga czy wziąć udział w warsztatach CrossFit, ale my wybraliśmy się tam głównie w celu zakupienia plakatu Eboy do pokoju naszego syna. Zdecydowaliśmy się ostatecznie na grafikę przedstawiającą Berlin, chociaż inne są równie ciekawe i na pewno fajnie wyglądałyby w naszym mieszkaniu. W drodze powrotnej obowiązkowa wizyta na placu zabaw. P.S. zaglądnijcie na stronę Dioramy, znajdziecie tam dużo ciekawych prac.


środa, 10 września 2014

Ulubione blogi o modzie, czyli mój TOP5.

Mój blog powstał kilka lat temu jako rodzaj platformy, na której prezentowałam swoje poczynania w świecie mody. Przez te kilka lat zmienił swoją formę, tak jak zmieniło się moje życie. Zostałam mamą (to najważniejsze) i nie wykonuję teraz czynnie swojego wyuczonego zawodu, ale także zamieszkałam w najfajniejszym mieście świata, czyli w Berlinie (nie musicie się ze mną zgadzać). Moje zainteresowania jednak nie uległy zmianie. Jeśli jest taka możliwość staram się bywać na targach poświęconych modzie i współczesnemu designowi, zaglądam też na poświęcone tym dziedzinom strony internetowe. Ponieważ prowadzę bloga jestem często bywalczynią blogów innych autorów. Dzisiejszy post będzie krótką listą 5 blogów modowych, na które zaglądam z przyjemnością, uważam za godne uwagi i polecenia (kolejność przypadkowa).

1.Advanced Style. Przed tymi paniami, fotografowanymi przez Ari Seth Cohena, nawet najpopularniejsze szafiarki powinny złożyć ukłon. Autor bloga przemierza ulice Nowego Jorku i fotografuje dobrze, ciekawie, czasem ekscentrycznie ubrane dojrzałe panie. Ich styl na pewno można określić jako niepowtarzalny. Niektóre z pań na stronie pojawiają się regularnie, co tylko podkreśla fakt, że zabawa stylem może być niezależna od wieku.

żródło: http://advancedstyle.blogspot.de/
żródło: http://advancedstyle.blogspot.de/

Cieszy mnie fakt, że powstał dokument o bohaterkach bloga, trailer możecie zobaczyć tutaj:


2. Style Bubble czyli blog Susanny Lau, która mówiąc najprościej ma nosa do tego co dobre. Susie wyszukuje młode talenty, głównie pojawiające się na londyńskim rynku i prezentuje ich możliwości  w bardzo smaczny sposób. Podoba mi się zarówno styl autorki jak i strony, na której znajdziecie bardzo dużo ciekawych zdjęć. Jeśli nie chcecie przepaść na kilkadziesiąt minut scrollowania to lepiej tam nie wchodźcie.

żródło: http://www.ixdaily.com/drop-your-skirt/trollsen-twin-talk-susie-bubble-street-style-icon
3. Coeurs de foxes prowadzi Kasia, dziewczyna, której udało się za pomocą zdjęć swoich stylizacji podbić nie jedno serce. Ja na bloga z liskiem zaglądam ponieważ podziwiam konsekwencję autorki w tworzeniu kolejnych sesji zdjęciowych, podoba mi się styl i sposób w jaki autorka jedna sobie fanów. Zaliczam ten blog także do szczególnych bo pokazuje, że pomimo choroby można żyć swoją pasją.

źródło: http://coeursdefoxes.blogspot.de/


 4. Park & Cube to wpradzie bardziej blog lajfstajlowy, ale prowadząca go Shini Park jest moim zdaniem ikoną stylu. Przepiękne zdjęcia i przyjemna treść. Muszę wspomnieć, że Shini jest uzdolniona plastycznie i na stronie znajdziecie inspirującą zakładkę DIY, z super pomysłami. Ja uwielbiam jej tablice na pinterest.Ciekawostką jest fakt, że autorka urodzona w Seulu część swojego dzieciństwa spędziła w Polsce, do której często powraca.




5, The Cherry blossom girl, czyli Francja elegancja w dokładnym tego powiedzenia znaczeniu. Elegancka Alix pokazuje swoim czytelnikom wszystko co piękne i francuskie. Mam do tego bloga sentyment, bo śledzę go od początku czyli od 2007 roku.

źródło: http://www.thecherryblossomgirl.com/




czwartek, 4 września 2014

Jesień!- najlepszy czas na obcowanie ze sztuką

Jesień! Nareszcie! Sezon ogórkowy można uznać za zamknięty. Miasto z w połowie opustoszałego znów tętni życiem, wydarzeniami kulturalnymi, a co za tym idzie kalendarz zapełnia się aż miło. Ostatni post na blogu jest z czerwca, przepraszam za to zaniedbanie (aż dziw bierze, że nadal tutaj zaglądacie), ale praktycznie całe wakacje zajęta byłam życiowo-zdrowotnymi perypetiami i częściej udzielałam się tu. Dopadł mnie też "szkodaczas" czyli szkoda mi czasu na spędzanie go przed komputerem, mam wtedy szczere wyrzuty sumienia wobec mojego syna.
Najbliższe plany to odwiedziny ABC, czyli Art Berlin Contemporary, kilkudniowych targów sztuki (nie wiem czy to określenie jest adekwatne), w czasie, których galerie (te znane i te mniej znane) prezentują pod jednym dachem swoje perełki, czyli najlepszych artystów. W zeszłym roku byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, zarówno ilością jak i jakością prezentowanych prac. Moją faworytką została duńska malarka Mie Olise, na której malowane "z gestu" obrazy mogłabym patrzeć godzinami i bez końca zachwycać się swobodą jaka została w nich zachowana. Polecam stronę artystki, a mnie samej udało się zrobić takie zupełnie marne, ani trochę nie oddające piękna jej obrazów zdjęcia, które oczywiście wam pokażę:



A to mój ulubiony, ukradziony z internetu:


A, i jeszcze ten:


ABC odbywa się w ramach BerlinArtWeek, więc jeśli chcecie wiedzieć co słychać w sztuce współczesnej i zobaczyć na prawdę zadowalającą ilość obrazów, instalacji, rzeźb, performance, fotografi etc. to rezerwujcie bilet na Polskiego Busa tudzież pociąg, tudzież szukajcie blablacar na 16-21 września. Poniżej jeszcze kilka zdjęć na zachęte:




Dla bardziej dociekliwych zeszłoroczna edycja opisana tutaj